Znowu to samo. Sen.

Nie widziałam tej dziewczyny odkąd skończyłam podstawówkę. Dorotka, z mojej klasy, z rudymi, kręconymi włosami. Piegowata. Nieśmiała. Uśmiechnięta. Szłam z nią nie wiadomo skąd, do mojego domu, tego w którym mieszkam dziś. Byłyśmy takie jak teraz - dorosłe, prawie czterdziestoletnie.

Z nieba. Sen.

Śniło mi się ostatnio, że Wojtek, Kasia i ja (wraz z obsługą techniczną) zostaliśmy wystrzeleni w czymś na kształt satelity lub jakiegoś mechanizmu latającego w przestrzeń podniebną. Nie kosmiczną, bo niebo było niebieskie, my ponad chmurami, ale nie wyżej.

Bez czucia. Sen.

Doszłyśmy do wejścia do dyskoteki. Drzwi i okiennice pomalowane były na czerwono, szyby zaklejono czarną folią. Tłoczyło się tam sporo ludzi. Wiedziałyśmy, że gdzieś na tyłach tego przybytku jest gabinet lekarski, którego szukamy.