Z Andrzeja Stasiuka (3)

Ale jest kilka takich felietonów, za które Stasiuka bym całowała po piętach. Czy jak to się tam mówi. Otóż za wszystkie te bym całowała, w których opisuje swoje rozmowy z owcami. Wygląda na to, że zwierzęta pisarza są mądre, czasem mądrzejsze od niego (sam to nieraz przyznaje) i od większości ludzi. Ludzi w Polsce. Bo trzeba wiedzieć, że Andrzej Stasiuk rozmawia z owcami głównie na tematy dotyczące Polski i Polaków.

Nie wiem, czy to jest kwestia natury owiec – refleksyjnych, spokojnych, niegwałtownych, zrównoważonych psychicznie – czy kwestia gatunku. W końcu bycie owcą to zupełnie co innego, niż bycie człowiekiem. Czy może jest to kwestia samego sposobu opisywania ludzko-owczej konwersacji. W każdym razie rozmowa z nimi pozwala człowiekowi złapać niezbędny dystans. Umożliwia dostrzeżenie spraw takimi, jakie (prawdopodobnie) są, z oddalenia, jakby ze szkiełkiem i okiem, a nie rozszalałą emocją. Oto dwa przykłady:

Westchnąłem i powiedziałem:
– W każdym razie jest to taki czas, że ludzie mówią sobie różne rzeczy i chcą, żeby się spełniły. I teraz, chociaż jest ranek i do Wigilii jeszcze parę dni, to chciałbym ci życzyć, żeby zawsze była trawa, łąki po horyzont, trochę cienia i strumień z chłodną, czystą wodą. I żebym się rano nie spóźniał.
Przestała jeść i nawet odeszła o krok od żłobu. Popatrzyła na mnie uważnie i powiedziała:
– A ja ci życzę, żebyś tak się tym wszystkim nie przejmował.
– To znaczy czym? – zapytałem.
Przekręciła odrobinę łepek i jakby wzruszyła swoimi owczymi ramionami.
– No tym, że jesteś człowiekiem. – Postąpiła krok w stronę żłobu i zanim zajęła się sianem, dodała: – To przecież minie.

Andrzej Stasiuk, „Człowieku, nie przejmuj się”, [w:] „Kroniki beskidzkie i światowe”, wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2018 r., s. 218.

Albo:

– No dobrze. Co ten twój naród znowu ci zrobił?
– Maniu, mój naród tchórzy i ma pełno w gaciach – mówię dobitnie.
Patrzy mi poważnie w oczy i przestaje poruszać pyszczkiem.
– Trudno mi jako owcy wypowiadać się w sprawach odwagi. Zwłaszcza jeśli idzie o twój naród, który wielokroć dowiódł swojego bohaterstwa. Tak mi kiedyś opowiadałeś.
– No opowiadałem, opowiadałem, ale tym razem nie dowodzi. Pokonywał wszechświatowe potęgi, tyranów obalał, a teraz portkami trzęsie przed paroma tysiącami głodnych i biednych głównie. Z pochodniami chodzi i niejakiego Hitlera na pomoc wzywa mój naród, a przynajmniej jego część.
(…)
– Nie chciałabym się mądrzyć i doradzać twojemu narodowi, ale może jednak wezwaliby kogoś innego.
– Ale oni nikogo innego nie mają – odpowiadam. – Owszem, jest jeszcze Matka Boska, Jan Paweł, ale ci, co najbardziej gaciami trzęsą, to jednak zawsze Hitlera wzywają.
– A czemu właściwie tak trzęsą? – pyta.
– Oni trzęsą, że Polakami przestaną być na skutek znalezienia się w towarzystwie nie-Polaków.
– Jako owca być może czegoś nie rozumiem, ale my ze strachu przed wilkiem nie wzywamy przecież wilka – mówi jakby trochę do siebie. – Poza tym nie mogę sobie wyobrazić, że przestaję być owcą. No chyba, że przychodzi Hitler, znaczy się wilk – mówi z pewnej zadumie.

Andrzej Stasiuk, „Gdy wieje wiatr”, [w:] „Kroniki beskidzkie i światowe”, wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2018 r., s. 144-145.

Zaleca się zatem rozmowy z owcami. Jako panaceum na zbytnie przejmowanie się albo problemy z narodem (choć czy to dobrze, jak Stasiuk, nazywać narodem kilkunastu opętańców?).

stasiuk_kroniki_beskidzkie_okladka_nieb

3 uwagi do wpisu “Z Andrzeja Stasiuka (3)

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.